23 lis 1. Pandemia a Meridian Płuc
Prezentuję tu dziś pierwszy z cyklu artykułów, jakie opublikował Michel Odoul, a które przetłumaczyłam za jego zgodą, aby móc się z Wami podzielić. Będzie to w sumie pięć odcinków dotyczących związku naszego ciała i ducha w kontekście pandemii według Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Oryginalny tekst możecie przeczytać TUTAJ
Chciałbym poruszyć dzisiaj kwestię aktualną w kontekście Covid-19, w oparciu o podejście energetyczne. (…) Nie tylko ci z was, którzy mają już pewną wiedzę z zakresu Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, domyślają się, dlaczego chcę mówić o energii Płuc. Główną sferą bowiem, w której wirus czyni szkody, jest nasz układ oddechowy. Przypadki niewydolności oddechowej są liczne i często prowadzą do śmierci. Większość tych ciężkich przypadków odnotowuje się u osób osłabionych, z obniżoną odpornością (osoby starsze, przewlekle chorzy, itd.). Zalecenia, żeby uniknąć zakażenia, są proste: noszenie maseczek (oddychanie) i unikanie kontaktu (skóra). Zobaczymy dalej, że to również może mieć związek z energią Płuc.
Co o energii, a zwłaszcza energii Płuc mówi Tradycyjna Medycyna Chińska (TMC)? Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że zgodnie z jej filozofią, we wszystkim, co żyje krąży życiowa „energia”, płynąc w czymś w rodzaju rzek zwanych „meridianami”. Podobnie jak rzeki i strumienie dostarczają wodę (energia życia) miastom i regionom, meridiany dostarczają energii narządom i częściom ciała, „nawadniając” je ożywczą energią. Każde miasto ma swą własną, specyficzną rolę. Stolica jest centrum decyzyjnym, inne miasto ważnym ośrodkiem chemicznym, tekstylnym lub portowym, itd. Podobnie każdy narząd ma swą własną, szczególną rolę. Serce ożywia, mózg rozkazuje, wątroba dynamizuje, płuca chronią. Z tego tytułu właśnie aktualna sytuacja dotyczy przede wszystkim tego ostatniego organu, i to nie tylko na poziomie symptomu.
Czym są płuca wg TMC i za co odpowiada ich energia? Tak, jak w przypadku pozostałych organów, energia meridianu, od którego zależą, działa na dwóch poziomach jednocześnie: na poziomie fizycznym danego organu lecz również na poziomie odpowiedzi psycho-emocjonalnej, która jest z nim związana.
Energia Płuc dba więc o funkcję fizyczną tego organu pojmowanego jako cały układ oddechowy (płuca, oskrzela, oskrzeliki, pęcherzyki płucne) wraz z częścią ciała, która odgrywa ważną, wspomagającą rolę w wentylacji naszego organizmu: jest nią skóra. Widzimy więc, że Płuca są pierwszym miejscem kontaktu z wirusem, stąd wszelkie konsekwencje zakażenia, od dobrze znanych „zwykłych” objawów grypowych po stany groźniejsze, z niewydolnością oddechową włącznie.
Według TMC energia Płuc jest energią chroniącą organizm przed „wszelkimi możliwymi atakami świata zewnętrznego”. Np. gdy gwałtownie spada temperatura na zewnątrz, to on wywołuje dreszcze. Ta reakcja skórna, poprzez dreszcz i jeżenie się włosków na skórze, doprowadza więcej ciepła do powierzchni ciała i tym sposobem je chroni. To również ta energia, poprzez kaszel, ewakuuje wszelkiego intruza, który mógłby zagrażać płucom. No i oczywiście, dzięki barierze skórnej, chroni nas przed brudem, kurzem, insektami, promieniowaniem słonecznym, itd.
Ta rola ochronna sięga jeszcze głębiej wg TMC, płuca bowiem są odpowiedzialne za nasz aspekt immunologiczny, odruchowy i instynktowny, tzn. pierwszą linię obrony naszego organizmu. Od nich zależy więc właściwa odpowiedź tej części naszego systemu odpornościowego, czy to na poziomie komórkowym (makrofagi, neutrofile), czy na poziomie fizjologicznym (miejscowy stan zapalny).
Widzimy tu jak ważna jest energia Płuc wobec ataku wirusów oraz stabilny system odpornościowy. I widzimy zarazem, jak szkodliwe dla tego systemu może być stosowanie środków przeciwzapalnych, które blokują naturalną odpowiedź naszego ciała.
Ale energia płuc – nasz „obrońca” przed zewnętrznym agresorem odgrywa tę rolę również na poziomie psychicznym. Chroni nas poprzez wyznaczanie naszych granic, naszego terytorium. Poprzez naszą umiejętność rozróżnienia „ja” i „nie-ja” (co jest definicją odporności), jesteśmy w stanie określić nasze granice, powiedzieć stop, wyznaczyć dystans wobec innych. To zresztą jest celem kwarantanny. Lecz nie zapominajmy, że mamy tu do czynienia z płucami, a więc narządem oddychania! Lockdown nie stwarza terytorium, on je ogranicza, zamyka i jest to odwrotność tego, czego potrzebują płuca. Co prawda, jeszcze nie tak dawno, schorzenia oddechowe kurowano w sanatoriach, tzn. miejscach odizolowanych, ale jednak dających przestrzeń. Lockdown zamyka i kurczy funkcję płuc. Powoduje uczucie duszności. Ponadto przedłużające się „uwięzienie” na tym ograniczonym terytorium, które jesteśmy zmuszeni dzielić z domownikami, może działać immunodepresyjnie.
Energia Płuc ma również wpływ na skórę. Z punktu widzenia psycho-emocjonalnego, jest to czynnik naszych relacji z innymi. Czyż nie mówi się: „zalazł mi za skórę” albo „na jego widok dostaję wysypki”?
Za sprawą kwarantanny i wymuszonego dystansu, ten związek został przerwany. Oczywiście, ma nas to chronić przed ew. zakażeniem, choć można byłoby o tym dyskutować, zwłaszcza w przypadku osób o dobrym zdrowiu. Ale sprawa staje się złożona w przypadku osób starszych, osłabionych. Dla nich kontakt z nami, nasza obecność przy nich, jest bezcenna. Tak więc, jak tylko to będzie możliwe, będziemy musieli odwiedzić naszych bliskich, odizolowanych lub chorych, przytulić ich, pogłaskać, dotykiem przekazać czułość i miłość, których nie zastąpi najlepsze lekarstwo.
Nasuwa się oczywiście pytanie, jak wyjść z tego kryzysu? Płuca mogą nam w tym pomóc, jeśli ich energia jest dobra. A to za sprawą tego, że na płaszczyźnie psycho-emocjonalnej Płuca są odpowiedzialne za naszą świadomość i nasz stosunek do przyszłości. To one pozwalają nam widzieć perspektywy. To one nam dosłownie „dodają ducha”, otwierają przestrzeń jutra. Aby wyjść z tego kryzysu, powinniśmy zostawić problemy i napięcia chwili obecnej (wyłączając na przykład katastroficzne wiadomości, którymi jesteśmy bombardowani na okrągło), aby popatrzeć w przyszłość. I nie chodzi tu o ucieczkę w fantazje czy iluzje. Chodzi o prognozowanie. „Matką” meridianu Płuc jest meridian Śledziony/Trzustki. To on wspomaga refleksję. Ta refleksja powinna karmić naszą przyszłość. W ten sposób może dać podwaliny nowej wizji, wizji tego, czym jesteśmy i co z tym robimy. Wydaje się to trudne, czy wręcz niemożliwe? Nie, to kwestia naszej decyzji. Niektórzy, w potwornych warunkach, potrafili to zrobić, jak Sołżenicyn w gułagu, Victor Frankl w obozach koncentracyjnych, a Nelson Mandela w południowo-afrykańskim więzieniu. Pamiętajmy, że w języku chińskim ideogram oznaczający „kryzys”, znaczy także „szansę”
Jak zatem pomóc sobie i bliskim?
Aromaterapia:
Jest bardzo prosty sposób, który proponuje aromaterapia (fito-energetyka): stosować przez tydzień, 2 do 3 razy dziennie, 2-3 krople mieszanki „Metal”:
90% oleju roślinnego (może być słonecznikowy) lub np. 45 kropli
4% aromatycznego olejku lawendowego (Lavandula Spica) albo np. 2 krople
4% aromatycznego olejku sosnowego (Pinus Sylvestris, igły) albo np. 2 krople
2% aromatycznego olejku Ravintsara (Cinnamome Camphora) albo np. 1 kropla
Smarować na skórze wewnętrznej strony nadgarstka, na wysokości zgięcia od strony kciuka, najpierw na ręce prawej, potem lewej.
Akupresura:
Możemy również masować 2 -3 razy dziennie, przez 3 dni, punkt 9P, który znajduje się w tym miejscu. Robi się to przez 30 sekund, 3-krotnie, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Zaczynamy od prawego nadgarstka, masując go lewym kciukiem, następnie to samo robimy prawym kciukiem na lewym nadgarstku.
Homeopatia:
Dobrze jest również zastosować homeopatyczny środek mający działanie ogólne: Gelsemium 9CH, biorąc codziennie rano przez tydzień 5 granulek, a potem raz w tygodniu przez miesiąc. W tym rozcieńczeniu, w którym nie ma już molekuł, Gelsemium „przemawia” do Płuc i je uspakaja, pozwalając się im otworzyć i zwiększyć zdolność oddechową. Pozwala im również rozwiać martwienie się „na zapas” i śmiało patrzeć w przyszłość.
Medytacja:
Medytacja proponuje również prosty i skuteczny sposób. Zwykła praca z oddechem i prowadzenie naszej uwagi do płuc-narządu może nam bardzo pomóc. TMC mówi nam, że choroba zagnieżdża się w organie opuszczonym przez świadomość. Trudno o jaśniejszy obraz!
Jak to zrobić? No właśnie, najpierw zdajmy sobie sprawę z tej fundamentalnej, życiowej funkcji, jaką jest oddychanie, bo zazwyczaj, przez większość czasu nie myślimy o nim. Gdy jesteśmy zestresowani, nasz oddech staje się bardzo płytki, czasem wręcz jesteśmy na bezdechu. A więc powróćmy do naturalnego oddechu. Poczujmy, jak powietrze wchodzi, gdy robimy wdech, i jak wychodzi przy wydechu. Poczujmy, jak nasz brzuch się lekko unosi przy wdechu i jak opada przy wydechu. Przy każdym wdechu, przyjmujemy do siebie życie, a z każdym wydechem odchodzi śmierć. Wygodnie leżąc lub siedząc z prostymi plecami wykonajmy kilkanaście takich oddechów, spokojnych, naturalnych, nie wymuszonych. Bądźmy bardzo uważni na to, co robimy, w pełni odczuwając ten akt życia, który za każdym razem nas odżywia. Możemy kontynuować to ćwiczenie, tworząc w nas przestrzeń na światło, spokój i ufność. Uwolnijmy się od wywołujących lęk przekazów wysyłanych całymi dniami przez media lub osoby z otoczenia. Za każdym razem, gdy się pojawiają, nasz oddech się napina, a serce przyśpiesza. Wykorzystajmy nasz oddech, aby się ich pozbyć. Nie walczmy z nimi, byłoby to bezskuteczne. Obserwujmy je niczym gwałtowne burze, które czasem mogą nas zmoczyć, ale nigdy nie uczynią nas chorymi. Pozwólmy im odejść (robiąc wydech), a w ich miejsce, wraz z wdechem, przyjmujmy ciepłe promienie słońca.
Obraz: Teresa Hwang z Pixabay
Brak komentarzy