3. Pandemia a meridian Nerek – cykl artykułów Michela Odoula

3. Pandemia a meridian Nerek – cykl artykułów Michela Odoula

Oto trzeci tekst z serii wpisów poświęconych aktualnej sytuacji „widzianej” przez pryzmat TMC. W sumie będzie ich pięć, każdy poświęcony jednemu z głównych organów. Pozostawiam sobie na później wyjaśnienie szczególnego porządku, w jakim je przedstawiam.

Dlaczego dziś chcę mówić o nerkach? Zgodnie z danymi medycznymi, organ ten nie wydaje się być dotknięty bezpośrednio atakami wirusa. Nerki, to dwa organy w kształcie fasoli leżące w dole naszych pleców, mniej więcej na wysokości ostatnich żeber. Myślimy często, że leżą niżej. Prawa nerka jest położona tuż pod wątrobą, natomiast lewa pod układem śledziony/trzustki.

Nerki są filtrem krwi, który oddziela składniki niezbędne dla organizmu od szkodliwych produktów przemiany materii, które usuwa z moczem. To pracusie, harujący na okrągło, „przerabiający” 160 do 180 litrów krwi dziennie, bez wytchnienia. Zjedzcie szparagi, a zobaczycie, jak to szybko działa! Mają bardzo ważną rolę, bo chronią organizm przed zatruciem. Z tego też powodu osoby cierpiące na  niewydolność nerek muszą być dializowane.

Lecz to nie jedyna funkcja nerek. Są one także odpowiedzialne za właściwy poziom soli mineralnych oraz transformację witaminy D (proszę, proszę: ta jest metabolizowana  dzięki wystawionej na promienie słoneczne skórze … płuca?). To również one wydzielają reninę, enzym istotny dla regulacji ciśnienia krwi (proszę, proszę: ciśnienie krwi …. serce?). Wydzielają także hormon o ostatnio wątpliwej sławie za sprawą dopingu w kolarstwie: EPO (erytropoetyna). Hormon ten stymuluje produkcję czerwonych  ciałek krwi, które pozwalają skuteczniej transportować tlen (oddychać?).

Na górnym biegunie nerek położone są gruczoły wydzielania dokrewnego, zwane nadnerczami. Składają się one z części rdzeniowej i korowej, różnych pod względem budowy i czynności. Nie będę tu wchodził w szczegóły, przypomnę tylko, że rdzeń  wydziela znane z pewnością wszystkim hormony: adrenalinę i noradrenalinę. Hormony te są bardzo istotne, zwłaszcza w mechanizmach wyzwalających działanie lub obronę. Kora zaś produkuje mineralokortykosteroidy i glikokortykosteroidy. Pierwsze to naturalny kortyzon, a więc substancja przeciwzapalna, drugie zaś to coś więcej: poprzez swą ogromną rolę w metabolizmie glukozy, tłuszczów i białek, glikokortykosteroidy są regulatorem równowagi naszego organizmu.

Widzimy zatem, że nerki są bardzo ważnym narządem stojącym na straży naszej globalnej witalności. Umożliwią regenerację po wysiłku oraz odporność na zmęczenie (jeden z symptomów zakażenia wirusowego), dobre krążenie krwi, właściwe reakcje, w tym też obronne, itd.

Co o energii Nerek mówi TMC?

Wg TMC, Nerki są organem Yin, należącym do przemiany Wody. Oprócz wszystkich funkcji fizjologicznych, o których wspomniałem wyżej, meridian Nerek ma za zadanie utrzymywać równowagę Yin/Yang w organizmie. Można rzec, że uspokaja wojownika i dopinguje pacyfistę. Do niego należy radzenie sobie ze stresem oraz poziom kwasowości naszego ciała. Jest kluczowym organem życia, ponieważ zna i akceptuje śmierć. Wgłębia się w nią i ją usuwa (toksyny), robiąc w ten sposób miejsce na życie w nas. Stąd też, wg TMC, jest on odpowiedzialny za płodność, poprzez regulację pH błony śluzowej macicy czy też właściwą spermatogenezę.

Ponieważ kontroluje poziom soli mineralnych w naszym ciele, to również jest odpowiedzialny za naszą strukturę, czy to fizyczną (szkielet) czy psychiczną (głębokie przekonania, archetypy). To jego nieustanna skryta obecność i zdolność do ciągłej pracy w tle daje jednostce siłę woli, głęboką moc, odporność na przeciwności (wysiłek, stres, itd.). To on daje odwagę, w rozumieniu nie, że się człowiek nie boi (bo to jest nieświadomość), ale że potrafi stawić czoła swym lękom, jakie by one nie były.

I tu właśnie jest klucz do dzisiejszej sytuacji. Wpływ obecnego kryzysu, brutalność serwowanych nam w kółko złych wiadomości, wygenerowały ogrom strachu, który osłabił energię nerek wielu osób. Strach nas czyni ofiarami i ludźmi podporządkowanymi. Zmniejsza się nasza zdolność do obrony przed tym poprzez refleksję, tym bardziej, że znikają nasze zwyczajowe odniesienia. Cały system wali się i zapada głęboko dla wielu ludzi. Kilka dni temu uczestniczyłem w audycji radiowej, gdzie słuchaczka – starsza pani mówiła o tym, że boi się wyjścia z lockdownu. Bała się, że jej dzieci lub wnuki ją śmiertelnie zarażą, bądź że ona sama kogoś zarazi. Okropnie było słuchać tego. Bo to oznacza, że życie stało się ryzykiem, którego już nie ośmielamy się podjąć, więc chowamy się w swojej norze, nie zdając nawet sprawy, że to właśnie jest śmierć.

Tradycyjna Medycyna Chińska mówi również, że Nerki oznaczają zimno i twardość za sprawą kurczenia się i krystalizacji. To zimno, jakie niektórzy pacjenci czują w ciele, to twardnienie naczyń krwionośnych, to również kamienie nerkowe. Jeśli energia nerek jest silna, nerki zdolne są do kompensacji, jeśli jest osłabiona, pada obrona. Wirus może wówczas wedrzeć się do środka. U dzieci energia nerek jest jeszcze w pełni sił, natomiast u osób starszych przygasa. Im bardziej wcześniej męczyliśmy się, im bardziej tej energii nerek nadużywaliśmy, tym bardziej jesteśmy teraz osłabieni, i tym bardziej skutki będą gwałtowne, jak w przypadku burn-outu.

Ostatnim, fundamentalnym elementem, jaki TMC przypisuje Nerkom są korzenie. Nerki niosą nasze korzenie, nasze pochodzenie, to, kim jesteśmy, skąd przychodzimy, do kogo „należymy” w znaczeniu przynależności do jakiejś grupy, zespołu lub rodziny. Te korzenie są bardzo ważne, bo one nas zakotwiczają, są fundamentem, punktem odniesienia. Kiedy gubimy się w życiu, to one przypominają nam drogę. Jedna ze studentek naszego Instytutu, która na początku lockdownu wróciła do swego kraju, napisała mi, że poczuła głęboki spokój, bo „wróciła do domu”. To prawdziwe, silne, daje oparcie, pozwala się odbudować.

Gdy odnajdujemy swe korzenie, odnajdujemy samych siebie, odnajdujemy pierwotne związki i to, co stanowi o ich nierozdzielności z Tu i Teraz ale też z wiecznym continuum życia. Cementem, który łączy to wszystko jest miłość i zaufanie. To on tworzy ciągłość istot, ponad pojęciem czasu i przestrzeni. Pamięć rodowa i nasza historia tworzą księgę zwaną „nasze życie”. To tę księgę właśnie trzeba odnaleźć i na nowo otworzyć, aby pokonać lęki i obawy rozsiewane w naszym otoczeniu.

Jak zatem pomóc sobie i bliskim?

Aromaterapia:

Jest bardzo prosty sposób, który proponuje aromaterapia (fito-energetyka): stosować przez tydzień, 2 do 3 razy dziennie, 2-3 krople mieszanki „Woda”:

90% oleju roślinnego (może być słonecznikowy) lub np. 90 kropli

5% aromatycznego olejku z golterii rozesłanej (Gaultheria Procumbens) albo np. 5 kropli

3% aromatycznego olejku ze świerku czarnego (Picea Mariana) albo np. 3 krople

2% aromatycznego olejku z rumianu rzymskiego(Chamaemelum Nobile) albo np. 2 krople

Smarować na skórze wewnętrznej strony stawu skokowego, w okolicy ścięgna Achillesa, od pięty po wewnętrzną kostkę, najpierw na nodze prawej, potem lewej.

 

Akupresura:

Możemy również masować  raz dziennie, przez 3 dni, punkt 7N, który znajduje się w powyższej okolicy, w odległości dwóch palców od szczytu wewnętrznej kostki w stronę ścięgna Achillesa. Robi się to przez 30 sekund, 3-krotnie, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Zaczynamy od punktu na prawej nodze,  następnie to samo robimy na lewej nodze.

Homeopatia:

Dobrze jest również zastosować homeopatyczny środek mający działanie ogólne: Aconitum Napellus 9CH, który można połączyć z Ambrosia Artemisifolia 9CH. Pierwszy środek zmniejsza strach przed śmiercią, stany paniki i nadciśnienie tętnicze. Drugi uspakaja system odpornościowy równoważąc odpowiedź organizmu. Biorąc codziennie rano przez tydzień 3 granulki jednocześnie każdego z tych środków, a potem raz w tygodniu przez miesiąc, będziecie mogli zrównoważyć odpowiedź organizmu tak na planie fizycznym, jak i psychicznym. Zestaw ten „przemawia” do Nerek i Serca. Uspokaja je i daje im wiarę w to, czym są i co robią w nas.

Medytacja:

Jeśli chodzi o medytację, bądź refleksję proponuję ikigai „zaakceptowania straty”. Ikigai (japońska filozofia życia) to głęboka akceptacja continuum życia. To akceptacja ciągłego cyklu życia/śmierci, który jest istotą wszelkiego bytu. Bo we wszelkich jego przejawach, życie może istnieć tylko wtedy, gdy istnieje śmierć. Na przykład w naszym ciele życie może się toczyć, bo w każdej sekundzie umierają jedne komórki, aby zrobić miejsce nowym. Podobnie jest w naszym umyśle, gdzie pewne przekonania odchodzą, aby nowe mogły się narodzić.

Ikigai zaakceptowania straty oznacza wiedzę, że to co umiera, nie zostaje nam zabrane. Przeciwnie: otrzymujemy wolną przestrzeń, czystą kartę, co nas chroni przed zamknięciem się w „torbieli” naszych dogmatów, nawyków i rutyny. To nas stawia do pionu i zmusza do przyjęcia nowego i właściwego. To buduje w nas zaufanie do losu, którego stajemy się scenarzystą. To wezwanie, aby czynić płodnym każdą chwilę naszej egzystencji, będąc otwartym, odkrywczym i ufnym.

To wszystko jest możliwe dzięki szacunkowi do tego, co było. Bo to przeszłość nas ukształtowała, jaka by nie była. To, czym jesteśmy dziś, jest kontynuacją tego, czym byliśmy, niczym książka, w której przewraca się strony. Nie żałujmy  więc poprzedniej strony, bo to, co czytamy jest dalszym ciągiem tego, co czytaliśmy. Ale z ikigai zaakceptowania straty idziemy jeszcze dalej: książka, której strony przewracamy, to książka, którą sami piszemy! Tylko od nas zależy, co znajdzie się na tej kolejnej stronie, a będzie to dalszy ciąg strony poprzedniej.

Tu również mamy continuum. Ale oprócz tego, niezapisana karta uwalnia nas od ograniczeń przeszłości i czyni nas odpowiedzialnymi za to, co napiszemy.

Pozwólcie Waszemu umysłowi i sercu nakarmić się tymi słowami. One są źródłem.

Michel Odoul

 https://www.shiatsu-institut.fr/articles/actualite-20-04.php#reins-04-20

Obraz: Teresa Hwang z Pixabay

Podaj dalej
Brak komentarzy

Dodaj Komentarz